"Wspomnienia kapitana"
Dodane przez Wegrzyn Jozef 75d dnia 09.01.2012
Pragnę poinformować, że grupa absolwentów wrocławskiego TŻŚ : Jerzy Pieczul, Waldemar Mielczarek i Józef Węgrzyn postanowiła wydać książkę
kpt. ż.ś. Władysława Stypczyńskiego pod roboczym tytułem "Wspomnienia kapitana".

Właśnie my trzej absolwenci wrocławskiego TŻŚ doszliśmy do wniosku, że tak ciekawe wspomnienia należy koniecznie opublikować.
Podzieliliśmy się zadaniami związanymi z przygotowaniem do wydania książki w następujący sposób:
1.Jurek- robi korektę tekstu
2.Waldek - będąc właścicielem wydawnictwa "Oficyna TŻŚ" zajmuje się wszystkimi prawno - wydawniczymi sprawami.
1.Ja - odpowiedzialny jestem za sponsoring i reklamę.

Honorowy patronat wydania książki objął Urząd Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu na czele z jego dyrektorem dr Janem Pysiem.
Również Stowarzyszenie Absolwentów TŻŚ wyraziło chęć pomocy prezentacji księżki w ramach Zjazdu z okazji 65-lecia szkoły.


Treść rozszerzona
Pragnę poinformować, że grupa absolwentów wrocławskiego TŻŚ : Jerzy Pieczul, Waldemar Mielczarek i Józef Węgrzyn postanowiła wydać książkę
kpt. ż.ś. Władysława Stypczyńskiego pod roboczym tytułem "Wspomnienia kapitana".

Właśnie my trzej absolwenci wrocławskiego TŻŚ doszliśmy do wniosku, że tak ciekawe wspomnienia należy koniecznie opublikować.
Podzieliliśmy się zadaniami związanymi z przygotowaniem do wydania książki w następujący sposób:
1.Jurek- robi korektę tekstu
2.Waldek - będąc właścicielem wydawnictwa "Oficyna TŻŚ" zajmuje się wszystkimi prawno - wydawniczymi sprawami.
1.Ja - odpowiedzialny jestem za sponsoring i reklamę.

Honorowy patronat wydania książki objął Urząd Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu na czele z jego dyrektorem dr Janem Pysiem.
Również Stowarzyszenie Absolwentów TŻŚ wyraziło chęć pomocy prezentacji księżki w ramach Zjazdu z okazji 65-lecia szkoły.

"Wspomnienia kapitana"

Kilka tygodni temu Jurek Pieczul absolwent wrocławskiego TŻŚ z 1963 r. i wydziału filologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego zamieścił na stronie internetowej "Absolwenci z Brücknera 10" fragment wspomnień emerytowanego kapitana ż.ś. Władysława Stypczyńskiego.
Słyszałem już wcześniej od Waldka Mielczarka autora "Jungom równi, część I i II" o tych wspomnieniach.W drugiej części swojej książki W.Mielczarek zamieścił fragment wspomnień byłego kapitana statku szkolnego "Małgorzata Fornalska", którym był pan Stypczyński.
Tak się złożyło, że właśnie my trzej absolwenci wrocławskiego TŻŚ : Jerzy Pieczul (matura '63), Waldemar Mielczarek (matura'71) i Józef Węgrzyn (matura '75) ) postanowiliśmy wydać książkę
(w porozumieniu z autorem) pod roboczym tytułem "Wspomnienia kapitana".
Podzieliliśmy się zadaniami związanymi z przygotowaniem do wydania książki w następujący sposób:
1.Jurek- robi korektę tekstu
2.Waldek - będąc właścicielem wydawnictwa "Oficyna TŻŚ" zajmuje się wszystkimi prawno - wydawniczymi sprawami.
1.Ja - odpowiedzialny jestem za sponsoring i reklamę

Wydanie książki wiąże się ze sporymi kosztami.Powołałem do tego celu kolejną ( IV ) "Kapitułę Absolwentów TŻŚ", która z prywatnych wkładów sponsoruje nasze przedsięwzięcie.
Fundusz jakim dysponujemy pozwoli na wydanie krótkiej pierwszej serii w wielkości około 100 egzemplaży książki.Gdyby zainteresowanie "Wsponieniami kapitana" było większe będzie możliwość zrobienia drugiej serii.
Honorowy patronat wydania książki objął Urząd Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu na czele z jego dyrektorem dr Janem Pysiem.
Również Stowarzyszenie Absolwentów TŻŚ wyraziło chęć pomocy prezentacji księżki w ramach Zjazdu z okazji 65-lecia szkoły.
Jeżeli uda nam się dotrzymać wszystkich terminów wydawniczych książka pana kapitan Władysława Stypczyńskiego będzie mogła być "zwodowana" w czasie Zjazdu Absolwentów.
Tak o "Wspomnieniach kapitana" pisze Jerzy Pieczul:

"Pamiętnik pana kapitana Władysława Stypczyńskiego zniewolił mnie między innymi tym, czego w nim nie ma - a nie ma ani jednego zmyślenia. Takie wrażenie wywołuje od pierwszych słów rzeczowa, dokumentarna narracja bez cienia literackości. To rzecz tak autentyczna jak dagerotyp, kiedy pierwsi fotograficy nie mieli jeszcze pojęcia o retuszowaniu, podbarwianiu, montowaniu. Przez to pamiętnik pana kapitana ma wartość bardzo bogatego w szczegóły dokumentu. Pokazuje polskie łodziarzenie na Odrze niemal od powojennych początków, czyli od roku 1952 do dnia dzisiejszego, kiedy łodziarki w porównaniu z latami jej rozkwitu prawie nie ma. Z tego powodu smutna jest tonacja zakończenia pamiętnika. Pan kapitan całe swoje zawodowe życie przeżył w łodziarce - od młodziutkiego, zieloniutkiego marynarza do ogromnie doświadczonego rzecznego wygi, bez którego nawet Niemcy się nie mogli obejść i wezwali kapitana- emeryta na pomoc, bo ma uprawnienia najwyższej rangi: patent reński. A po Odrze mógłby jechać do tyłu z zamkniętymi oczami w listopadową czarną noc budowanym kiedyś w stoczni "Zacisze" we Wrocławiu "Tavoonem" - pierwszym morskim statkiem budowanym w PRL 500 kilometrów od morza - gdyby rzekę pogłębić i mosty trochę podnieść, jako że Odra jest niedopasowana do pana kapitana.
Ten pamiętnik jest pięknym świadectwem czasu dla wielkiej rzeszy polskich łodziarzy (podobnie jak statki, w dużej liczbie, niestety, odstawionych) i absolwentów szkół żeglugi śródlądowej, w tym mojego ukochanego Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu (też odstawionego), w którym młodemu panu kapitanowi Stypczyńskemu przydarzyło się być krótko wodzem na szkolnej "Małgorzacie Fornalskiej" w roku 1959, kiedy mój rocznik odbywał po pierwszej klasie pierwsze praktyki. Pewnie będzie to pasjonująca lektura dla łodziarzy (nazywam "łodziarzami" wszystkich razem, nie tylko kiedyś lub teraz pływających, ale i uczniów, niełodziarzących absolwentów śródlądówek oraz pracowników szkół i przedsiębiorstw żeglugowych) nie tylko odrzańskich. Dla starszych - jako piękne, bardzo u pana kapitana realistyczne, wspomnienie lat młodości, dla młodszych - jako wspomnienie z bliższej im przeszłości, i jako najbardziej wiarygodne źródło wiedzy o tym, jako to kiedyś na rzekach było, kiedy młodziutki marynarz pan Stypczyński siedział przy lampie naftowej w dziobowej kajucie holowanej dużej wrocławki, jadł chleb z margaryną, zapijając zbożową kawą "Turek" i kąpał się w starej miednicy. Ja tuż po szkole, na małej plauerce Ż-7415 ze sternikiem i głową łodziarskiego rodu panem Hońką, dodatkowo smażyłem w takiej miednicy złowione w nocy suwatą wielkie leszcze, gotowałem zupę i prałem skarpetki."

dodał: J.Węgrzyn